wtorek, 13 marca 2018

Ulubieńcy ostatnich miesięcy - Pielęgnacja, CIEN, BABYDREAM, ORGANIC SHOP, ZSK, LIRENE

Cześć,
Dłuższy czas mnie tutaj nie było, ale w życiu codziennym testowałam wiele produktów, dlatego w tym wpisie pojawią się zarówno kosmetyki pielęgnacyjne jak i makijażowe. Jeśli jesteście zainteresowani moimi mini odkryciami, które miały miejsce w ostatnim czasie to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu. Dziś przedstawię produkty pielęgnacyjne, a niedługo pojawi się wpis dotyczący kosmetyków kolorowych, które u mnie bardzo dobrze się sprawdziły.
Dzisiejszy wpis będzie zawierał głównie produkty do pielęgnacji twarzy, bo to jednak na niej głównie skupiam swoją uwagę w ostatnim czasie, ale też znajdzie się coś do ciała. Może zacznę od produktów, których jest najwięcej, czyli tych dedykowanych do pielęgnacji buźki.
Głównym etapem w mojej pielęgnacji jest oczyszczanie i w tym celu ostatnio używam bardzo taniego i dla mnie rewelacyjnego produktu jakim jest delikatny żel do mycia twarzy z Cien. Pochodzi on z Lidla i jego koszt to około 5 zł. Jest to moje 8-9 opakowanie. Używam go codziennie, zarówno rano jak i wieczorem. Bardzo dobrze oczyszcza w sposób delikatny, kompletnie nie powoduje przesuszenia ani ściągnięcia skóry. Nie pieni się, ma bardzo delikatny zapach, wiec dla mnie to jest duży plus, ponieważ moja cera nie toleruje chemicznych produktów. W przypadku cięższych podkładów wzbogacam ten żel olejkiem, a następnie tą mieszankę zmywam tym żelem. Dla mnie to produkt idealny i mam nadzieję, że nie wycofają go w najbliższym czasie ze sprzedaży. W moim przypadku sprawdza się lepiej niż ten z Biedronki, lepiej radzi sobie ze zmywaniem makijażu i wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń, pozostawia skórę mięciutką i gładką, a to jest moim celem. Pozostaję mu wierna i daję zdecydowane 10/10.
Drugim moim odkryciem jest tonik jabłkowy własnej roboty, z którym ostatnio się nie rozstaje. Mój tonik powstał ze zmieszania wody z 2 łyżkami naturalnego octu jabłkowego bio z Rossmanna. Koszt takiego octu za 750 ml to w promocji 9,99 zł, więc jednorazowe stworzenie 100ml toniku to minimalny koszt. Tonik serdecznie polecam wykonać, ponieważ bardzo ładnie odświeża skórę, zmywa ostatnie zabrudzenia, które poukrywały się w porach, dodatkowo jest antybakteryjny, a przy zmianach trądzikowych jest to bardzo ważne. Jego minusem jest to, że trzeba go przechowywać w lodówce przez maksymalnie 4 tygodnie. Na początku przeszkadzał mi jego zapach, ponieważ jest to dosyć ważna woń zgnitych jabłek, ale po jakimś czasie przyzwyczaiłam się tym bardziej, że ten zapach szybko się ulatnia. Dla mnie tonik jabłkowy jest ogromnym odkryciem i rewolucją w mojej pielęgnacji, jego skład jest bardzo prosty, nie zawiera żadnych chemicznych składników, dlatego ma szansę pozytywnie zadziałać na skórze, nie robiąc jej krzywdy. Miałam obawy co do zbyt silnego oczyszczenia a co za tym idzie przesuszania mojej skóry, ale nic takiego się nie wydarzyło. Skóra po aplikacji tego toniku jest gładka, oczyszczona i jędrna, nie ma uczucia ściągnięcia, jedynie orzeźwienia. 

Dalsza pielęgnacji to oczywiście różnego rodzaju maseczki. Tym razem chciałabym Wam polecić czerwoną marokańską wulkaniczną glinkę w proszku z firmy Fitokosmetik. Chyba są to najtańsze glinki dostępne na rynku, a ich działanie jest zadowalające. Używam z tej firmy wielu wersji glinek, ale ta sprawdziła mi się wyjątkowo, ponieważ u mnie sprawia, że skóra jest oczyszczona i jednocześnie nawilżona. Po jej zmyciu twarz jest gładka, miękka, pory są zmniejszone i oczyszczone, a skóra pozostaje jędrna. Na pierwszy rzut oka widać, że ta maseczka jej przypadła do gustu.


Po długich poszukiwaniach znalazłam również bardzo dobrą i tanią maseczkę, która ma działanie silnie nawilżające, a przy tym nie obciążające. Kiedy moja skóra ma zły dzień, jest podrażniona albo w skutek mrozów przesuszona ta maseczka jest dla mnie wybawieniem. Jest to żelowa maska do twarzy aloes i bambus z Organic Shop. Jej cena to około 7 zł za 75 ml świetnego produktu. Posiada ona bardzo delikatną, lekką żelową formułę. Producent zaleca trzymać ją na twarzy 10 minut, ja trzymam ją w zależności ile mam czasu, ale przeważnie około 20-30 minut. Maseczka bardzo powoli zasycha, ale nie jest to efekt jak przy glinkach, że ściąga skórę - tutaj tego nie ma, dlatego nie ma konieczności spryskiwać twarzy wodą. Nie powoduje u mnie zapchania (chociaż mam ku temu duże skłonności), pozostawia skórę mięciutką jak pupka niemowlaka, odżywioną, nawilżoną, ujędrnioną. Nigdy nie uzyskałam takiego efektu żadną inną maseczką, dlatego polecam każdemu przetestowanie jej. Ma ładny zapach, chociaż jeśli chodzi o mnie to mógłby być on znacznie delikatniejszym i przeszkadza mi to, że przy nakładaniu tej maseczki delikatnie się pieni, co świadczy o zawartości detergentów. Jednak moja wrażliwa skóra ją uwielbia, dlatego z pewnością kupię kolejne opakowanie jak to mi się skończy.


Od jakiegoś czasu próbuję walczyć z moimi bliznami oraz zmianami trądzikowymi. W tym celu wykonuję sobie peelingi kwasem azelainowym. W poprzednim sezonie jesienno-zimowym przeszłam już dosyć sporą serię takich peelingów i teraz również do nich powróciłam. U mnie kwas azelainowy sprawdza się świetnie. Jest delikatny, stosowany 2 razy w tygodniu nie podrażnia mojej skóry, nie przesusza, nic mi się po nim nie złuszcza, a wizualnie dostrzegam delikatne rozjaśnienie przebarwień potrądzikowych i uspokojenie mojej skóry. Początkowo robiłam peelingi z 10% kwasem, teraz jestem na etapie 20% stężenia. Skóra po nim jest gładka, miękka, martwy naskórek jest skutecznie złuszczony. Czasami moja skóra reaguje lekkim zaczerwienieniem, ale może ono wynikać z procesu neutralizacji kwasu, a nie samego działania kwasu. Wszelkiego rodzaju zaczerwieniania mijają po około 5 minutach od zmycia preparatu.

W wielu źródłach spotkałam się z informacją, że kwas azelainowy nie jest fotouczulający i nie jest koniecznie stosowanie filtrów przy kuracji preparatami z jego udziałem, jednak ja nie jestem co do tego przekonana i każdego dnia pod makijaż nakładam filtr SPF 50. Mój jest z Lirene i jest dedykowany do całego ciała, ale u mnie sprawdza się idealnie na twarz. Szybko się wchłania, nie zostawia tłustego filmu na twarzy jak inne filtry, co mojej skórze szkodziło i powodowało zapychanie. Skóra po nim jest pół matowa, nie zauważyłam, żeby w jakikolwiek negatywny sposób wpływał na trwałość podkładu. U mnie wszystko trzyma się tak samo, a ja mam pewność, że słońce nie wyrządza mojej skórze krzywdy po kuracji kwasami.


Ostatni już produkt to mój ulubieniec w pielęgnacji ciała. Już od dłuższego czasu słyszałam i czytałam zachwyty dziewczyn na temat różnego rodzaju oliwek aplikowanych na mokre ciało pod prysznicem, ale sama nie mogłam się do tego jakoś zmusić. Dopiero podczas ostatnich generalnych porządków w szafce łazienkowej do moich rąk trafiła oliwka dla dzieci z Babydream. Stała na półce aż termin jej przydatności zbliżał się ku końcowi... Dlatego postanowiłam ją jak najszybciej zużyć, bo nie lubię wywalać pieniędzy w błoto. Nałożyłam ją po prysznicu na mokre ciało i przepadłam... Skóra była tak miękka, gładka, nawilżona, że bajka. Nigdy takiej zadbanej skóry ciała nie miałam, następnego dnia skóra na ramionach przepięknie odbijała światło co najmniej jakbym rozświetlacz na nią zaaplikowałam. Nie była w żadnym stopniu tłusta, ten olejek bardzo szybko wchłonął się w skórę i pozostawił właśnie taki efekt. Nadmiar wytarłam delikatnie w ręcznik i tyle było mojego udziału w tym. Niestety buteleczka ma pojemność 250ml więc w przypadku stosowania na całe ciało produktu szybko ubywa, ale za ten efekt jaki daje na pewno kupię ponownie! Koniec z tłustymi masłami do ciała.


To już wszystkie produkty jakie z działu pielęgnacyjnego miałam Wam do pokazania. Wszystkie łączy jedno - są tanie i bardzo skuteczne. Mają bardzo fajne składy i aż chce się ich używać. Jestem ciekawa czy któraś z Was odnalazła tutaj swojego ulubieńca. Koniecznie podzielcie się swoimi pielęgnacyjnymi odkryciami w komentarzach :)

8 komentarzy:

  1. miałam oliwkę i emulsję z filtrem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te maseczki, zwłaszcza białą i niebieską, która w rzeczywistości jest jakby zielona i jak już kupuję to kilka opakowań. Używam regularnie minimum 2x w tygodniu i jestem z nich bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz o maseczkach z Organic shop? Jeśli tak to muszę koniecznie zainteresować się pozostałymi wersjami tych maseczek, bo ta nawilżająca jest świetna :)

      Usuń
  3. Miałam swego czau ten żel cień, ale w sumie dokładnie go nie pamiętam :D Maska z Organic shop mnie bardzo ciekawi, może kiedyś kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze swojej strony polecam :) co do żelu, to może dla wielu osób będzie on zwykłym, tanim żelem, ale dla mnie posiadaczki skóry, która potrafi się pod wpływem wszystkiego przesuszyć jest wybawieniem :)

      Usuń
  4. Dawno temu miałam oliwkę Babydream i nie była zła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam tę oliwkę w celu olejowania włosów i też super się sprawdziła :)

    OdpowiedzUsuń