Cześć i czołem :)
Co tam u Was ciekawego? Mam nadzieje, że wszystko dobrze i nie macie żadnych powodów do zmartwień :) U mnie raz lepiej raz gorzej, ale nie mam powodów do narzekania, trzeba się motywować i działać! :) Pomysł na dzisiejszy post pojawił się w trakcie sprzątania w moim kosmetykach - przecierania ich i doprowadzania do stanu, który wygląda na estetyczny :D Wpadły w moje ręce sypkie cienie z My secret i uświadomiłam sobie, że jeszcze o nich nie pisałam na blogu, a przecież to genialne produkty za grosze! :) Zapraszam do dalszej części wpisu po odrobinę kuszenia świecidełkami :)
Jak wiecie My secret to tania firma, która w ostatnim czasie naprawdę świetnie się rozwija i wypuszcza na rynek coraz to fajniejsze produkty, które aż chce się kupować i używać. Bohaterowi dzisiejszego wpisu to cienie sypkie, które w ofercie My secret są od dawna, ale stosunkowo niedawno odnowiono ich szatę graficzną - zdecydowanie na plus :)
W swojej toalece, o ile tak można nazwać moje centrum dowodzenia, które pokazywałam TUTAJ, posiadam 3 cienie sypkie z My secret, które dziś Wam pokażę.
Zacznijmy od krótkiego wstępu ściśle technicznego...
Cienie sypkie mieszczą się w zakręcanym słoiczku, który wygląda prześlicznie (też tak macie, że uwielbiacie malutkie opakowania? :D), samego produktu otrzymujemy 3g, więc jest to spora ilość jak na tego typu produkt, którego używamy niewielką ilość :) Ich koszt to w cenie regularnego około 8zł, natomiast na promocji -40%, która stosunkowo często jest w drogerii Natura to około 4,50 zł. W starszej wersji opakowanie jest oznaczone za pomocą przezroczystej naklejki z równie niewidzialnym napisem natomiast obecnie jest to czarny, ładny i wyraźny podpis :)
Przejdźmy do kolorów jakie posiadam :)
Na pierwszy ogień pójdzie przepiękny złoty pigment w odcieniu o numerze 3.
Jest to przepiękne złoto, które mieni się bajecznie...
Bezpośrednio na skórze dłoni prezentuje się następująco:
Kolejny odcień to kolor numer 4. Występuje on już w nowej wersji opakowania.
Po odkręceniu opakowania widać śliczny odcień łososiowy.
Na dłoni mieni się na przeróżne kolory, aż trudno określić konkretnie na jakie, bo ja w tym pigmencie widzę wszystko :)
Jest to odcień trudny do oddania na zdjęciach, ale chyba z tej trójki ma on najbardziej wielowymiarowy kolor.
Ostatni już słoiczek to odcień o numerze 5, który określiłabym jako kolor kawy z mlekiem.
W opakowaniu wypada on ciemniej niż później nałożony na powiekę czy dłoń.
Kolor kremowo-srebrnej kawy z mlekiem to jedyne słowa, które przychodzą mi na myśl, widząc ten odcień :)
To już wszystkie cienie sypkie z My secret a w zasadzie pigmenty, które chciałam Wam przedstawić. Moim zdaniem te produkty są świetnym przykładem na to, że tanie nie znaczy złe i beznadziejne.
Cienie są świetnej jakości, mają przepiękne kolory, ślicznie się mienią. Stanowią idealne dopełnienie makijażu jako delikatny akcent w wewnętrzny kącik oka, bądź na środek powieki. Nakładane na kremową bazę bądź korektor ładnie się przyklejają i trzymają aż do zmycia, a ich kolory są jeszcze bardziej wydobyte.
Macie te cienie w swoich kosmetyczkach? A może poczułyście się skuszone na nie? Chętnie poczytam Wasze opinie i wrażenia na ich temat :) Każdy komentarz wywołuje uśmiech na mojej twarzy, dlatego serdecznie zapraszam do pozostawiania śladów po sobie, które są dla mnie namacalnym dowodem na to, że to co pisze ma sens i powinnam to kontynuować :)
CIeszę się, że się sprawdziły, aczkolwiek ja wolę tradycyjną formę. Rano nie miałabym na to czasu ;/
OdpowiedzUsuńRano też sięgam po cienie tradycyjne, ale te pigmenty raczej traktuję jako dopełnienie makijażu na wyjście :) Biorąc pod uwagę cenę pigmentów w Inglocie to te są bardzo tanie :)
UsuńMam jeden taki cień, ale rzadko go używam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Mój Blog | Pinterest
Pewnie z takiego względu, że to cienie mocno błyszczące - idealne do makijaży wieczorowych przynajmniej jeśli chodzi o mnie :)
UsuńMasz świetne podejście! Racja, trzeba się motywować! :D
OdpowiedzUsuńU mnie nowa sytuacja życiowa, powoli się odnajduję w macierzyństwie i próbuję w wolnym czasie zaglądać do blogosfery.
Nie używałam jeszcze tych cieni, może spróbuję? Mało się maluję, ale jak skończą się moje cienie, chyba skuszę się na te.
Pozdrawiam! :)
Motywacja to klucz do sukcesu moim zdaniem :) Jeśli się chce to wszystko można zrobić, gorzej jeśli sami się zniechęcamy i robimy coś podświadomie myśląc, że przecież i tak to jest bez sensu i nie wyjdzie. Wtedy wcale się nie dziwię, że nie wychodzi :)
UsuńMacierzyństwo to jak się domyślam ogromna rewolucja w życiu, trzymam kciuki, żeby wszystko było po Twojej myśli, maluszek rósł zdrowy i uśmiechnięty :)
Również serdecznie pozdrawiam :)
Mam jeden odcień, ale rzadko po niego sięgam. Zbyt mocno się świeci.
OdpowiedzUsuńTo takie cienie typowo dla sroczek bądź właśnie na jakieś większe wyjście - przynajmniej u mnie to ostatnie funkcjonuje :) Na co dzień preferuję matowe, nie rzucające się w oczy brązy i beże ;)
UsuńKiedyś myślałam aby je kupić ale stwierdziłam ostatecznie że muszę częściowo zużyć to co mam aby nie robić sobie magazynu w kosmetyczce :P
OdpowiedzUsuńZużywanie cieni to dłuuuga droga, wytrwałe z nich zawodniki, dlatego życzę powodzenia i skutecznego denkowania :)
Usuńmam odcień 4 jest boski , ale niestety słabo się trzyma :(
OdpowiedzUsuńPróbowałaś go nakładać na jakąś mokrą bazę? :)
Usuńśliczne kolory mają te cienie :)
OdpowiedzUsuńJako dodatek do makijażu moim zdaniem idealne :)
UsuńMam kolor nr 4 i jestem bardzo zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńP.S. obserwuję
UsuńUwielbiam pigmenty i dość często piszę o nich na blogu;).
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś złoty kolor z My Secret, a teraz widzę, że
zrobiłam błąd nie decydując się również na ten łososiowy odcień:).
Łososiowy jest przepiękny, jeśli tylko lubisz takie kolory na sobie to koniecznie się w niego zaopatrz :)
UsuńMam ten cień numer 04 i na pewno sięgnę jeszcze po inne kolorki.
OdpowiedzUsuńJest ich mnóstwo do wyboru więc na pewno znajdziesz coś dla siebie :)
Usuń